Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wszczęto proces kanoniczny wobec byłego proboszcza z Żytowiecka

Lila Gabryelów
archiwum naszemiasto.pl
Mijają dwa lata, odkąd ksiądz Andrzej W., oskarżany przez licznych świadków o to, że przez trzy dziesięciolecia dopuszczał się molestowania chłopców i mężczyzn w Żytowiecku, opuścił tę parafię. Oficjalnie z powodu złego stanu zdrowia. Praktycznie - atmosfera zrobiła się za gęsta. Odejście miało miejsce kilka miesięcy po tym, gdy prokurator – jak wynika z jego oświadczenia - potwierdził czyny księdza o charakterze homoseksualnym i pedofilskim, choć uznał je za przedawnione.

Kuria Metropolitalna w Poznaniu najpierw przez rok od mojej publikacji biernie czekała na rozwój wypadków, nie odsuwając proboszcza od pracy z dziećmi, potem nagle przeniosła księdza Andrzeja W… na inną parafię. Postanowiłam sprawdzić, jakie są dalsze losy duchownego.

W kwietniu 2016 r. pojawił się w Panoramie Leszczyńskiej artykuł „Grzech zagościł u księdza proboszcza W.”. Opisałam w nim odrażające praktyki proboszcza z Żytowiecka. Świadkowie mówili mi m.in, że pracując jeszcze w szkole, ksiądz brał chłopców na kolana, wkładał im ręce pod koszulki i głaskał po gołych ciałkach. Podgryzał przy tym w ucho lub za uchem, zachęcając do tego samego dzieci. Masował im między nóżkami, kazał też sobie masować palce rąk i nogi od strony krocza. Zarówno w kościele, jak i poza nim ksiądz lubił stawać tak, by uczniowie czy ministranci musieli się o niego ocierać.

Świadkowie opisywali, że ksiądz ulegał przy tym podnieceniu. Ministrantów sadzał sobie na kolanach w otwartym konfesjonale, tyłem do siebie i przyciskał. Mówiono, że ksiądz miał na plebanii dmuchane lalki i zachęcał młodzież do wspólnej zabawy z nimi. Było też tam sporo pisemek pornograficznych, które chętnie pokazywał zawstydzonym chłopakom.

Ksiądz nie odpuszczał też młodym mężczyznom. Gdy przychodzili na probostwo, bywało, że rzucał się na nich, chwytał za genitalia i usiłował całować. W czasie dowożenia go na wieś na kolędę łapał kierowców za kolana, a zdarzyło się, że podczas samej wizyty duszpasterskiej potrafił napastować i rzucić mężczyznę na tapczan.

Ksiądz był tak butny i pewny siebie, że po demaskatorskim artykule w Panoramie Leszczyńskiej, wniósł pozew sądowy przeciwko mnie jako dziennikarce i przeciwko gazecie o naruszenie jego dobrego imienia. Domagał się przeprosin i 10 tys. zł. Sprawa ciągnęła się prawie dwa lata. Sąd oddalił pozew w całości. Uznano, że w tekście napisałam prawdę. Ksiądz Andrzej W. nie wniósł apelacji. Oznacza to, że zgodził się z wyrokiem. Potwierdził więc tym samym, że podejrzenia o molestowanie chłopców i mężczyzn z parafii Żytowiecko były uzasadnione.

Z informacji na stronie Kurii Metropolitalnej wynika, że Andrzej W. jest księdzem w parafii pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny w Poznaniu na Ratajach.

23 maja tego roku, ludzie pod kościołem podejmują rozmowę. Pedofilia wśród księży? Zdarza się, niestety. Film Sekielskich ją pokazał, choć nie wszyscy go oglądali. Jednak prawie wszyscy zapytani są przeciwko księżom-pedofilom. Prawie, bo trafił się wyjątek… Starsza pani z pieskiem spacerująca za kościelnym płotem na pytanie o to, czy bolą ją sprawy pedofilii w kościele, odpowiada:
- Mnie oni nie przeszkadzają, to też są ludzie. Mają swoje potrzeby. Nawet tacy na osiedlu mieszkają i są bardzo kulturalni.
- Kto, pedofile?! – dziwię się.
Kobieta potwierdza. Wkrótce jednak okazuje się, że się pomyliła, bo miała na myśli homoseksualistów.
Inni parafianie doskonale orientują się w temacie pedofilii. Niektórzy bronią księży.
- Ksiądz też człowiek, jest słaby, jak wielu innych – odpowiada młody mężczyzna. - Jeżeli jednak takie coś jest kryte, to jest to przykre i bolesne. Tacy księża powinni być ukarani.
- Łajdactwa i świństwa są wszędzie, wśród nas również – mówi jedna z kobiet. – Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Dla mnie to jest niesmaczne, obrzydliwe wręcz, taka nagonka na księży bez przerwy. Nie wierzę w to.

Przechodzę do konkretów. Czy rozmówczyni zna jakiegoś księdza z pedofilską przeszłością? Nie zna. Więc tłumaczę, że jest taki w tej parafii – Andrzej W. się nazywa.
- Był, ale od kilku miesięcy go tu nie ma – przypomina sobie.- Pedofil? Nie wierzę w to, nie w naszej parafii. Wymyślają sobie. A gdyby nawet, to ja nie mam do niego nic. Był bardzo skromny. Ładne kazania mówił. Nawet u spowiedzi u niego byłam.
Młode małżeństwo z kilkuletnią córką zmierza do kościoła, ale chętnie wdaje się w dyskusję. Filmu Sekielskich nie oglądali i nie są go ciekawi, ale oczywiście potępiają pedofilię. A Andrzej W.? Kojarzą.
- To przykre, że tu był. Nie wiedzieliśmy o jego przeszłości. Jeżeli takie coś jest kryte, jest to przykre i bolesne. Gdybyśmy o tym wiedzieli, z pewnością poinformowalibyśmy kurię.
W sumie jednak ksiądz W. pozytywie się zapisał w ich pamięci. I nie są skłonni zmienić o nim zdania, nawet gdy już wiedzą.
- Chodziłem do niego do spowiedzi. I dalej bym chodził. Nie przeszkadzałoby mi to. Ufam księżom – mówi mężczyzna.
- Czy na tyle, by posłać do niego własnego syna? – pytam.
- No nie, na tyle to nie… Ale nie mam syna.
Niektórzy jednak są mniej tolerancyjni.
- Nic nie da się z tą pedofilią zrobić – twierdzi pani, która przed chwilą wyszła z kościoła.
- Działania episkopatu to ściema. Wie pani, ręka rękę myje. Ksiądz W. zniknął po cichu, w pewnym momencie po prostu zorientowaliśmy się, że go nie ma. Gdybyśmy wiedzieli o jego przeszłości, to poszlibyśmy do proboszcza i go poinformowali.
Nie brakło też głosów radykalnych.
- Jeżeli coś takiego było, trzeba sytuację oczyścić – mówi inna kobieta. - Nie wierzę, że reszta księży nie wiedziała. A jeżeli wiedzieli, to powinni zacząć działać. Inaczej są współwinni.
Na koniec zaskoczenie. Kobieta i mężczyzna w średnim wieku o wszystkim wiedzieli. Skąd? Z internetu.
- Zaraz jak przyszedł, to go sprawdziliśmy. To pani go opisała? Bardzo dziękujemy. Byliśmy zbulwersowani, ale co mieliśmy zrobić?! Wiedzieliśmy, że nad nim jest ktoś, kto go tu przysłał. W całej Polsce tak się dzieje, przenoszenie z parafii do parafii. Patrzyliśmy raczej w niebo, a na niego to z pogardą. A był pyszny i się tu nieźle panoszył. Wiedział, że ma poparcie, wiedział, że jest kryty. W takiej sytuacji sztuką jest zachować wiarę.

Proboszcz parafii p.w. NMP Jacek Markowski potwierdza, że ks. Andrzej W. mieszkał na probostwie od maja 2017 do 15 grudnia 2018 r.

- Poprosił mnie o to biskup Fortuniak – mówi. - Powiedział, że są podejrzenia wobec niego, ale zapewniał mnie, że zasadniczo nic z tego nie będzie. Jeżeli biskup wziął to na siebie, to ja się zgodziłem. Księdzu W. bacznie się przyglądaliśmy, nic podejrzanego w tym czasie się nie działo. Nie miał on tu żadnych obowiązków.

Obowiązków nie miał, ale cieszył się przywilejami pełnoetatowego kapłana: odprawiał msze, spowiadał, chodził po kolędzie. Proboszcz Markowski coś na temat przeszłości księdza W. wiedział, ale raczej z plotek i z jednego mojego tekstu. Szczegółów - w przeciwieństwie do niektórych swoich parafian – nie dociekał. Nie żałuje też, że nie poinformował swoich parafian o faktycznej sytuacji księdza, bo taka wiedza jego zdaniem nie była im potrzebna. Żałuje teraz, że się zgodził na przyjęcie W., bo… narobił sobie w ten sposób kłopotów i musi się teraz tłumaczyć. Jak informuje, otrzymał dekret od arcybiskupa, z którego wynikało, że ksiądz Andrzej W. z dniem 15 grudnia 2018 r. miał być przeniesiony do domu księży emerytów w Poznaniu Antoninku w związku z tym, że rozpoczął się wobec niego proces kanoniczny. Ksiądz może tam odprawiać msze tylko w kaplicy domu.

W sprawie ks. W. wystosowałam do kurii arcybiskupiej osiem pytań. Niestety, otrzymałam wymijające odpowiedzi w formie lakonicznego komunikatu. Pytałam, kto był odpowiedzialny za niego podczas pobytu w parafii na Ratajach? Z odpowiedzi rzecznika prasowego kurii ks. Macieja Szczepaniaka wynika m.in., że „15 grudnia 2018 r. wspomniany ksiądz został zwolniony z zamieszkania w parafii, gdzie jego przełożonym był miejscowy ks. Proboszcz”.

Ponadto kuria informuje, że dochodzenie kanoniczne zostało wszczęte już w 2017 r. i wtedy zakazano księdzu kontaktów z dziećmi. Proboszcz mi o tym nie powiedział. Czy o tym też nie wiedział?

Więcej na temat toczącego się procesu wyjawić nie chce. Rzecznik informuje jedynie: „Dalsze postępowanie kanoniczne, które przebiega zawsze z wyłączeniem jawności i oparte jest na zeznaniach świadków, toczy się w sądzie biskupim w Poznaniu. Jego celem jest zbadanie, czy nie zostało popełnione wykroczenie przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu.”

Czy dojdzie do przeniesienia ks. W. do stanu świeckiego? Wiele będzie zależało od zeznań świadków, ale ma to być szczególnie trudny proces. Co na to wszystko ksiądz Andrzej W.? Skontaktowaliśmy się z nim, ale nie chciał z nami rozmawiać.

PRZECZYTAJ TEŻ:
BYŁY PROBOSZCZ RAWICKIEJ PARAFII OSKARŻONY O PEDOFILIĘ [FOTO]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na rawicz.naszemiasto.pl Nasze Miasto