Promocja książki ks. Leszka Szkudlarka. Gościem specjalnym była Sharon Stern, potomkini chockich Żydów
Ksiądz Leszek Szkudlarek podjął się opisania trudnego tematu - historii chockich Żydów. Tematu, który do tej pory nie doczekał się większych opracowań. Inspirację do jego zgłębienia stanowił artykuł „Starsi braci w wierze”, który do gazetki parafialnej „Echo” przygotowała Zdzisława Flisińska, emerytowana nauczycielka historii i wychowawczyni autora publikacji.
Dalsza część tekstu pod wideo
Promocja książki ks. Leszka Szkudlarka pt. „Chocz - ziemia obiecana? Historia społeczności żydowskiej” - zobacz materiał wideo
- Akurat byłem w trakcie pisania obszernej monografii Chocza. Artykuł zainteresował mnie na tyle, że postanowiłem zgłębić temat. Znalazłem akt zgonu Perli Jakubowicz, dziecka, które zmarło w łódzkim getcie. Pani Zdzisława miała w archiwum jej zdjęcie z czasów, gdy uczęszczała do szkoły w Choczu
- opowiada ks. Leszek. Ta historia przesądziła sprawę. Duchowny zaczął gromadzić materiały. Wiele cennych informacji dostarczyli mu ludzie, którzy przekazywali rodzinne opowieści i pamiątki. Dzięki poszukiwaniom w sieci odnalazł potomków chockich żydów. Trzyletnia praca zaowocowała powstaniem książki „Chocz - ziemia obiecana? Historia społeczności żydowskiej”.
- Najważniejsze było dla mnie, aby ukazać prawdziwą cząstkę historii mojej rodzinnej miejscowości. Wiele rzeczy było dla mnie mniejszym lub większym zaskoczeniem. Nie spodziewałem się, że aż tak wielu potomków chockich żydów rozjechało się po całym świecie. Mieszkają w Belgii, Izraelu, Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych
- opowiada ks. Leszek.
Właśnie z USA na promocję publikacji, która odbyła się w sobotę, 9 marca 2024 roku, w sali Gminnego Ośrodka Kultury, przyjechał gość specjalny. Sharon Stern to wnuczka Tauby, która przyszła na świat w 1903 roku w Choczu i tutaj prowadziła zakład fotograficzny. Kolejny bliski krewny - Dawid Lewin, był przedwojennym chockim fotografem. Co ciekawe mieszkał on w tym samym budynku usytuowanym na Rynku, w którym później dorastał ks. Leszek.
- Rodzina Sharon, czując, że gęstnieje atmosfera antysemityzmu, w Europie robi się niebezpiecznie, wyjechała w 1935 roku. Sharon przyszła na świat już w USA, ale interesowała się historią, genealogią swojej rodziny. Dziadkowie, z którymi była bardzo związana, nie byli skorzy do opowiadania o życiu w Polsce. W Choczu jest po raz pierwszy, ale nie jest to jej premierowa wizyta w naszym kraju. W 2018 roku przyleciała do Warszawy na sympozjum genealogii żydowskiej w Warszawie. W ogóle uwielbia podróżować. Odwiedziła już blisko 90 państw
- opowiada duchowny.
Księgi ukryte między belkami
Żydzi mieszkali w Choczu od początków XIX wieku do II wojny światowej. W szczytowym momencie stanowili 10% populacji. Latem 1939 roku żyło ich tutaj około 40. Uciekając, najprawdopodobniej liczyli, że wrócą, świadczą o tym pamiątki pozostawione w domach.
- W latach 80. w czasie remontu strychu znalazłem księgi żydowskie. Był ukryte pod dachem między belkami. Przechowywałem je latami, niedawno przekazałem księdzu Leszkowi
- opowiadał Leon Kozłowicz, mieszkaniec Chocza. Nieprzypadkowo więc jeden z elementów dekoracji stanowiły stare, drewniane belki, a między nimi rozłożone były właśnie księgi odnalezione przez pana Leona.
Z książki dowiadujemy się choćby, w jakim miejscu znajdowało się getto w Choczu czy do jakiej miejscowości... miał na polowania przyjeżdżać marszałek Piłsudski.
Podczas promocji zagrał zespół Duo Ruach, który tworzą Dorothea i Bogusław Hegeduessowie. Małżonkowie zaprezentowali tradycyjną muzykę żydowską.
Spotkanie prowadziła pochodząca z Chocza Lucyna Roszak, prezes pleszewskiej Fundacji Animacja.
Autor książki dziękował za pomoc, życzliwość i zaangażowanie burmistrzowi Marianowi Wielgosikowi, któremu problemy zdrowotnie uniemożliwiły udział w spotkaniu.
- Bardzo chciał tutaj być. Niestety, życie napisało inny scenariusz. Zanim zachorował, napisał słowo wstępne
- mówiła jego zastępczyni Magdalena Marciniak.
- Publikacja ta jest bardzo cenną próbą ocalenia dla przyszłych pokoleń historii naszych przodków, dziejów ziem i terenów, na których dzisiaj żyjemy. Uwzględnia chyba po raz pierwszy to, że w Choczu współżyły różne nacje narodowe, w tym nasi bracia Żydzi
- napisał Marian Wielgosik. Ks. Leszek słowa uznania kierował również w stronę Zdzisławy Flisińskiej. Emerytowana nauczycielka przygotowała przedmowę.
- Autor przedstawia wydarzenia, śledzi dzieje społeczności żydowskiej, która pojawiła się na ziemi chockiej niemal 250 lat temu. Wprowadza współczesnych czytelników w świat dla wielu nieznany lub zapomniany, świat, który w tragicznych okolicznościach odszedł bezpowrotnie
- podkreśla.
Kolejne podziękowania zaadresowane były do rodziny, Kamili Ślugaj, która przygotowała piękną scenerię i dekoracje, kół gospodyń wiejskich odpowiedzialnych za kulinarną część wydarzenia oraz Patrycji Woźniak-Koneckiej, dyrektorki Gminnego Ośrodka Kultury w Choczu.
Na zakończenie był oczywiście czas na podpisywanie książek i pamiątkowe zdjęcia.
- Podczas promocji okazało się, że jest w ludziach wiele pamięci o chockich Żydach, że są jeszcze pamiątki i to mnie cieszy, bo będzie materiał do dalszej pracy
- podkreśla ks. Leszek Szkudlarek.
Kto chciałby nabyć książkę, może ją zamówić bezpośrednio u autora (mail: [email protected].). Egzemplarze są dostępne również w chockich kwiaciarniach „Zielony Zakątek” (plac 1 Maja 43) i „Magnolia” (Rynek 22).
Miał być fryzjerem. Wszystko zmienił wypadek
Autor książki „Chocz - ziemia obiecana? Historia społeczności żydowskiej”. jest choczaninem. Tutaj ukończył szkołę podstawową. Następnie rozpoczął edukację w szkole zawodowej. Miał być fryzjerem. Wszystko zmieniło się, gdy był w drugiej klasie. Wówczas uległ wypadkowi.
- Na pile tarczowej prawie odciąłem sobie lewą dłoń. Trafiłem do szpitala. Groziła mi amputacja. Rodzice jednak nie wyrazili na to zgody i do dziś jestem im za to bardzo wdzięczny. W sumie jednak musiałem przejść cztery operacje, z czego trzy w Klinice Mikrochirurgii w Trzebnicy. Wracałem szybko do zdrowia. Wokół mnie byli ludzie cierpiący bardziej ode mnie. Widząc ich ból i kalectwo, próbowałem pomagać im najlepiej jak tylko potrafiłem. Długie tygodnie leżenia w szpitalu zrobiły swoje. Uświadomiłem sobie wówczas, że mógłbym pracować wśród chorych i służyć im jako kapłan
- opowiadał w wywiadzie opublikowanym na stronie internetowej tarnowskiegory.kamilianie.pl.
Postanowił wstąpić do Zakonu Ojców Kamilianów, który opiekuje się ludźmi chorymi. Po wyjściu ze szpitala przerwał naukę w szkole zawodowej i rozpoczął w średniej. Ukończył I Liceum Ogólnokształcące im. St. Staszica w Pleszewie. W 1990 r. wstąpił do Nowicjatu OO. Kamilianów, w Taciszowie koło Gliwic. Po nowicjacie odbył sześcioletnie studia filozoficzno-teologiczne na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie, które ukończył z tytułem magistra teologii. Święcenia kapłańskie otrzymał w stolicy 24 maja 1997 roku. 1 września rozpoczął posługę w parafii Św. Jana Chrzciciela w Tarnowskich Górach. Później pracował m.in. w Zabrzu, gdzie był choćby kapelanem Śląskiego Centrum Chorób Serca, Towarzystwa Przyjaciół Chorych im. Matki Teresy z Kalkuty czy osób po przeszczepie serca. W czasie pandemii opiekował się chorymi na Covid-19. Obecnie pełni posługę w diecezji opolskiej, w parafii św. Jana Ewangelisty w Paczkowie.
Polub nas na FB
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?